Każdy producent smartfonów chce znaleźć się na samym szczycie. Pragnie, aby to właśnie jego urządzenia były najczęściej i najchętniej wybierane. Zaistnienie na rynku mobilnym jest trudne, lecz możliwe, co doskonale udowodniło już kilka firm. Pierwsza połowa roku 2021 już za nami, a przyniósł on istotne przetasowanie wśród liderów. Co się zmieniło?
Feralny 2020
Zanim odpowiemy na to pytanie musimy poświęcić kilka zdań, aby odnieść się do roku 2020. Był on ze wszech miar wyjątkowy i odmienny od wszystkiego co znaliśmy. Mamy oczywiście na myśli pandemię, która dotyczyła niemal każdego państwa na świecie. Poskutkowała ona między innymi czasowym zamknięciem fabryk produkujących smartfony (i nie tylko), a to spowodowało znacznie mniejszą ilość urządzeń dostępnych na rynku. Dodatkowo nie wiedząc co przyniosą kolejne miesiące mniej chętnie decydowaliśmy się na nowe inwestycje. Dlatego też w roku 2020 na całym świecie sprzedano o prawie 6% mniej urządzeń – najmniej licząc od 2013 roku. Chociaż paradoksalnie sama końcówka przyniosła wzrost – w okresie świątecznym nie żałowaliśmy pieniędzy na nowy telefon. Świadomość tego jak ważny stał się kontakt online przy zmniejszonych wydatkach na podróże, posiłki oraz rekreację pozwolił na zainwestowanie domowego budżetu w nowe technologie.
Dobry początek 2021
Powróćmy do roku 2021. Przyniósł on ze sobą pozytywne zmiany. Ogólna sprzedaż smartfonów wzrosła o 27% względem roku poprzedniego. II kwartał przyniósł istotną zmianę jeśli chodzi o podium największych dostawców telefonów komórkowych na świecie. Analitycy z Canalys przedstawili wstępny raport dotyczący wspomnianego okresu. Kto został królem rankingu? Niepodzielnie od wielu lat jest nim Samsung, który posiada 19% udziałów w światowym rynku i zaliczył 15% wzrost w stosunku do roku ubiegłego. Drugie miejsce to wspominana zmiana, a to wszystko za sprawą Xiaomi, które posiada 17% światowego udziału oraz zaliczyło potężny, bo aż 83% (!!) wzrost sprzedaży. Taki wynik robi olbrzymie wrażenie i sprawia, iż Samsung może czuć się zagrożony na pozycji lidera. Na trzecie miejsce spadł (kosztem właśnie Xiaomi) amerykański gigant czyli Apple. Firma z Cupertino odpowiada za 14% udział swoich urządzeń na globalnym rynku oraz zaliczyła 1% wzrost. Może być on przejawem stabilizacji sprzedaży, ale jest też główną przyczyną spadku, ponieważ konkurencja znacznie urosła w siłę. Pierwszą piątkę zamykają odpowiednio firmy z 10% udziałem i wzrostem na poziomie 28% i 27%. Są to odpowiednio Oppo oraz Vivo. Warto wspomnieć, że właścicielem obu firm (oraz OnePlus) jest chińskie BBK Electronics Corporation.
Firmy z Państwa Środka w natarciu
Chińskie firmy zdominowały zestawienie, zajmują 3 miejsca w pierwszej piątce, a patrząc na niezwykle dynamiczny wzrost Xiaomi, to miejsce na szczycie jakie przypadło Samsungowi jest zagrożone. Niewykluczone, że zmiana ta nastąpi jeszcze pod koniec tego roku – my na pewno będziemy to śledzić. Jedno jest pewne Xiaomi doskonale realizuje ekspansję zagraniczną. W Ameryce Łacińskiej sprzedaż wzrosła o prawie 300% (!!), w Afryce 150% i na koniec w Europie o 50%. Xiaomi jest obecne w ponad 100 krajach, a w 12 z nich (między innymi w Polsce) zajmuje pozycję lidera. Firma notuje znaczne przyrosty, na każdym rynku na jakim się pojawi, co niewątpliwie musi cieszyć szefów firmy. Lei Jun – założyciel marki oraz jej prezes i dyrektor generalny stwierdził, że omawiany przez nas sukces jest kamieniem milowym w historii firmy.
Co stoi za olbrzymim sukcesem firmy?
Odpowiedź na to pytanie nie jest proste (w innym przypadku takich przedsiębiorstw byłoby zdecydowanie więcej), ale mimo wszystko postaramy się na nie odpowiedzieć. Kilka lat temu Xiaomi było znane z telefonów z rewelacyjnym stosunkiem jakości do ceny i właśnie tym podbili serca klientów. Ci z kolei powoli przyzwyczajali się do marki i kupowali kolejne smartfony (nie tylko je, ponieważ opaskę MiBand zna niemal każdy z nas). Marża jaka została narzucona przez Xiaomi nigdy nie należała do wysokich i wynosiła około 5% – najmniej na rynku, a to miało główny wpływ na końcową cenę urządzeń. Uległa ona jednak zmianie i może mieć to związek z wejściem do segmentu premium ze swoimi flagowcami. Aktualnie Xiaomi radzi sobie coraz lepiej i doskonale pokazuje to przykład modelu Mi 11 Ultra. Firma nie kojarzy się już z tanimi telefonami dla mniej wymagających klientów. Mamy do wyboru ciekawe propozycje z każdego przedziału cenowego.
Również inwestycja w innowacje przyniosła oczekiwane zyski. To właśnie Xiaomi wprowadziło na rynek pierwszy telefon z obiektywem 108 Mpix, jako jedni z pierwszych zastosowali wysuwany moduł aparatu. Świat obiegła informacja o pracach nad osadzeniem przedniego aparatu pod wyświetlaczem, a niedawno pisaliśmy o ładowaniu przewodowym 200W oraz bezprzewodowym 120W.
Czy Xiaomi wskoczy na 1 miejsce?
Strategia Xiaomi wydaje się być podobna do innej chińskiej firmy, która jeszcze niedawno miała znaczący udział w światowym rynku, a dziś wypadła ze wspominanej wielkiej piątki. Domyślacie się o kim mówimy? Oczywiście chodzi o Huawei – markę, która straciła bardzo wiele na konflikcie z administracją USA. W niespełna rok zniknęła z podium i pozostała daleko w tyle (raptem 4%udziału w rynku) pomimo bardzo obiecujących wyników z lat poprzednich, a wszystko przez wprowadzone sankcje i zakaz używania usług Google. Nikt nie mógł przewidzieć, że wpłynie to na kondycję firmy aż w taki sposób. Dlaczego o tym wspominamy? Ponieważ Xiaomi z początkiem roku zostało wpisane na tzw. „czarną listę”, z której zostało jednak niedawno wykreślone. Jeśli znów podpadną Amerykanom sprawy mogą przybrać inny obrót, tym bardziej, że Xiaomi zrzuciło Apple z drugiego miejsca i szybko zbliża się do fotela lidera. Miejmy nadzieję, że tak się nie stanie, ponieważ upadek Huawei pokazał, że sytuacja może zmieniać się bardzo dynamicznie oraz to, że jako użytkownicy bardzo przywiązaliśmy się do usług oferowanych przez Google. Zaproponowana alternatywa w postaci HarmonyOS zapowiada się niezwykle interesująco, a większy wybór zawsze jest dobrym rozwiązaniem. Nie pozwala spocząć na laurach i wymaga od firm stałego rozwoju, na czym korzystamy my wszyscy – czyli użytkownicy.