Cykl życia nowych technologii potrafi być niezwykle ciekawy. Często potrafią one być wykorzystywane w zupełnie innym celu niż ten do którego pierwotnie zostały stworzone. Brzmi nieprawdopodobnie? Udowodnimy, że jest inaczej. Co ma wspólnego zasięg sieci komórkowej (a w zasadzie jego brak), drony i misje ratunkowe? Więcej niż mogłoby się na pierwszy rzut oka zdawać.
Sytuacji kryzysowych, w których potrzebujemy wezwać pomoc może być wiele. Łączy je jedno – zazwyczaj się ich nie spodziewamy. Jeśli takie zdarzenie zajdzie w miejscu publicznym, ławo dostępnym, pośród innych osób – nasza szansa na szybkie otrzymanie pomocy jest bardzo duża. Gorzej jeśli przebywamy w miejscu odosobnionym, trudno dostępnym, w małej grupie lub całkowicie sami. Wtedy niezmiernie ważne jest odpowiednio szybkie skontaktowanie się z ludźmi lub instytucjami, które dotrą do nas na czas, aby nam pomóc.
Teren trudno dostępny
Jednym z takich trudno dostępnych miejsc, w których o wypadek nietrudno są góry. Szczególnie popularne o tej porze roku 🙂 Niestety trwająca zima i pogoda dodatkowo może utrudnić ewentualną misję ratunkową. Czy pamiętacie jaki jest numer do GOPR? Często polegamy na swoich smartfonach i nie ma w tym nic dziwnego – stały się przedmiotem, który niemal zawsze nosimy przy sobie. Mamy przy tym nadzieję, że z każdego miejsca będziemy mogli zadzwonić, czy wysłać wiadomość. Niestety są jeszcze miejsca w Polsce i na świecie, które są białymi plamami jeśli chodzi o zasięg. Ma to znaczenie szczególnie dla służb ratunkowych i ludzi w niebezpieczeństwie. To od zasięgu będzie zależało jak szybko poinformujemy pogotowie (lub inne służby) o naszej sytuacji, a tym samym jak szybko ono do nas przybędzie. Taka sytuacja może spotkać nas w przytoczonych wcześniej jako przykład górach.
Ich wybór nie jest przypadkowy, ponieważ właśnie na górskich terenach z problemem utraty zasięgu możemy spotkać się stosunkowo często. Odległość od stacji bazowych, ukształtowanie terenu, pogoda (szybko zmieniająca się w górach) – to jedne z wielu czynników wpływających na naszą możliwość kontaktu za pomocą telefonu. A co gdyby w kryzysowej dla nas sytuacji taka stacja bazowa do nasz przyleciała?
Latający BTS
Wydaje się to szalonym pomysłem, ale nie jest niemożliwe. W Snowdonia Aerospace Centre w Llanbedr w Walii opracowywane są specjalne drony ratunkowe, które będą miały na pokładzie stację bazową 4G lub 5G. Oznacza to, że tak długo jak będą one w zasięgu danego telefonu komórkowego, będzie mógł on łączyć się z siecią i zostać wykorzystany do kontaktu z numerem alarmowym. Co ważne sieć taka nie będzie udostępniana osobom postronnym – będzie służyła wyłącznie do utrzymania kontaktu z osobami potrzebującymi pomocy. Pomoże także w koordynowaniu działań ekip ratunkowych w terenie pozwalając na swobodny przepływ informacji. Koncepcja jest godna podziwu i czeka ją jeszcze wiele testów, na wyniki których czekamy z niecierpliwością. Obecnie prototyp drona może utrzymywać się w powietrzu przez około 3 godziny, lecz przewiduje się, że dalsze prace pozwolą na znaczne wydłużenie czasu lotu.
Przyznacie, że jest to nowatorskie podejście do tematu wykorzystania samych dronów, stworzenia bardzo mobilnej sieci oraz pomocy ludziom w potrzebie. Jest to jeden z wielu projektów, który wykorzystuje bezzałogowe statki powietrzne, tym razem w bardzo słusznym celu, jakim jest ratowanie życia ludzkiego. Plan może się udać ponieważ brytyjscy operatorzy telefonii komórkowej aktywnie go wspierają.
Kosmiczne rozwiązania potrzebują czasu
A co z łącznością satelitarną? Przecież najnowsze flagowe smartfony różnych firm mają możliwość łączenia się bezpośrednio z satelitą. Tak, taki trend pojawił się w ostatnim czasie, lecz początkowo będzie dotyczył on jedynie wysyłania krótkich wiadomości do służb ratowniczych. Pamiętajmy, że trzeba znaleźć się w zasięgu takiego satelity. Dzieje się tak już dziś, np. iPhone 14 ma wbudowaną funkcje wykrywania wypadków i zagrożeń życia (Emergency SOS), która potrafi wiele i nie raz uratowała ona życie. Niestety potrafi działać błędnie w różnych sytuacjach np. w parkach rozrywki (kolejki górskie) oraz podczas jazdy na nartach lub snowboardzie na ośnieżonym stoku. Taka fala niepotrzebnych zgłoszeń (mówi się od 3 do 5 przypadków dziennie dla danego obszaru w USA) może narobić wiele szkód. Zgłoszenia są odbierane wg kolejności ich wpływania, a więc błędne wysłanie informacji przez smartfon może spowodować, że pomoc zostanie wysłana tam gdzie nie jest potrzebna kosztem miejsca, w którym rzeczywiście była potrzebna. Nie zapominajmy o dużych kosztach takich akcji ratunkowych. Apple szybko zareagowało i iOS 16.2 ma optymalizować funkcję i zapobiec pojawianiu się takich sytuacji w przyszłości.
Powróćmy jednak do głównego tematu wpisu jakim jest „ruchoma” sieć komórkowa za pośrednictwem dronów. Same bezzałogowe statki powietrzne zostały stworzone w wojskowych studiach projektowych i na początku były ściśle strzeżoną tajemnicą. Dziś każdy może zaopatrzyć się w takie latające urządzenie (do wielu trzeba mieć specjalną licencję i nie wolno latać nimi wszędzie) służące do zabawy lub pracy. Innowacyjne podejście do możliwości ich wykorzystania nie tylko w celach wojskowych jest godne pochwały. Szczególnie jeśli mogą służyć one ratowaniu ludzkiego życia. Takie podejście niezwykle cieszy i mamy nadzieję, że będzie szeroko wykorzystywane. Może „ruchoma” sieć komórkowa w dalszej perspektywie będzie udostępniana szerzej? Taki mobilny BTS mógłby mieć bardzo szerokie zastosowanie, a co dopiero sieć z nich stworzona 🙂 Niemniej jest to jak na razie koncepcja, której realizacja wymaga czasu.
PS Niedługo rozpoczynają się ferie zimowe i wiele osób może zdecydować się na górskie eskapady. Prosimy uważajcie na siebie i dobrze się do nich przygotujcie.