Stosunki polityczne i gospodarcze pomiędzy USA i Chinami mają nie można określić miarą najłatwiejszych. Historia pokazuje momenty lepsze, kiedy następowało rozluźnienie oraz te decydowanie gorsze, w których administracja USA przykręcała przysłowiową „śrubę”. Początek roku przyniósł dość niespodziewanie tą drugą opcję, która może stawiać pod znakiem zapytania dalszy sens produkowania smartfonów sygnowanych marką Huawei.
Pierwszy cios padł 19 maja 2019 roku, kiedy to Stany Zjednoczone wpisały chińskiego producenta na „czarną listę” podmiotów stanowiących zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego USA. Sama informacja wzbudzała (i nadal wzbudza) wiele kontrowersji. Dlaczego? Ponieważ do opinii publicznej nie dotarły niezbite i zdecydowane dowody uzasadniające oskarżenie. W związku z czym znajdziemy zarówno osoby popierające to działanie, jak i takie, które temu zaprzeczają. Dla osób nie związanych więc ściśle z tematem są to słowa przeciw słowom. Amerykanie twierdzą, że Huawei wykorzystuje swoje urządzenia oraz związane z nimi technologie do podsłuchiwania i śledzenia ich obywateli. Z kolei Chińczycy stanowczo temu zaprzeczają żądając przedstawienia dowodów, które jak pisaliśmy kilka zdań wcześniej nie zostały przedstawione (przynajmniej do informacji publicznej).
Miejsce na liście to nie wszystko
Poza wpisaniem na „czarną listę” firm z Państwa Środka (Huawei było jedną z nich) amerykanie nałożyli na liczne sankcje. Dla producenta smartfonów oznaczało to między innymi niemożliwością zainstalowania na swoich urządzeniach GSM (Usług Mobilnych Google), a co za tym idzie wszystkich aplikacji oferowanych przez giganta z Mountain View. Samo Huawei znalazło rozwiązanie – zintensyfikowało pracę nas własnym systemem operacyjnym HarmonyOS. Co więcej ekosystem miał dotyczyć wszystkich produkowanych urządzeń, tym samym znacznie usprawniając ich działanie (doskonałym przykładem może być w tym przypadku iOS). W AppGallery (odpowiednik sklepu Google Play oraz AppStore) od tego czasu nieprzerwanie pojawiają się kolejne znane nam aplikacje i programy. Sprawiło to, że codzienne korzystanie z telefonów Huawei stało się łatwiejsze, nawet bez usług GMS. O zawojowaniu światowego rynku przez HarmonyOS od czasu jego ogłoszenia jednak nie słychać. Co gorsza na rynku europejskim firma stała się cieniem samego siebie, a potężny udział w rynku smartfonów to jedynie wspomnienie. Huawei zakończył również współpracę z Leicą (z którą związało się Xiaomi) i stracił swoich ambasadorów marki, wśród których był między innymi Robert Lewandowski.
Wszędzie patenty
Nie jest to jednak… największy problem. Sankcje obejmują także technologie stworzone przez amerykańskie firmy oraz te, które korzystają z ich patentów. Spowodowało to zawieszenie produkowania i projektowania autorskich procesorów HiSilicon przez chińczyków. Dlaczego? Ponieważ podobnie do Apple Huawei jedynie kreował „mózg” urządzeń. Jego wytworzeniem zajmowała zlecał TSMC z Tajwanu, która to z kolei wykorzystywała w tym celu jedną z amerykańskich technologii, na którą założone były sankcje. Koło się zamykało, wynikiem czego produkcja autorskich procesorów była niemożliwa. Inni producenci także uzależnieni są od amerykańskiej technologii i nie mogą dostarczać jej firmom wpisanym na „czarną listę”.
Co nie znaczyło wcale, że Huawei nie mógł wypuszczać na rynek nowych modeli smartfonów. Istniały pewne wyjątki umożliwiające dalszą współpracę. Administracja USA udzielała specjalnych licencji. Otrzymały je takie firmy jak: Qualcomm, Intel, AMD, Microsoft. Szczególnie ważne było wynegocjowanie z pierwszą z nich dostawy chipów 4G. Co więcej Qualcomm przygotował nawet specjalne edycje najnowszych i topowych procesorów Snapdragon 888 i Snapdragon 8+ Gen1, które pozwoliły na stworzenie Huaei P50 i Mate50. Były one jednak okrojone o możliwość korzystania z technologii 5G. Na nią sankcje już nie pozwalały, lecz w wielu krajach nie jest ona jeszcze na tyle rozwinięta, aby była to jakaś duża przeszkoda.
Zmiana na gorsze
Sytuacja jednak zmieniła się z początkiem roku i oznacza dalsze rozszerzenie restrykcji. Wg doniesień Routersa oraz pojawieniu się podobnych informacji opublikowanych w Bloomberg i Financial Times, administracja Joe Bindena zaprzestała wydawania licencji na eksport produktów do Huawei. Co więcej w przygotowaniu ma być nowy zakaz obejmujący dostarczanie produktów poniżej poziomu sieci 5G, w tym technologii 4G oraz Wi-Fi 6 i Wi-Fi 7, rozwiązań chmurowych, systemów obliczeniowych dużej skali, superkomputerów HPC oraz sztucznej inteligencji. Co więcej USA „lobbuje” blokowanie technologii dla Huawei przez inne państwa. Oczywiście chińskie władze bardzo mocno skrytykowały tą decyzje, które uznały, że jest to: „sprzeczne z zasadami gospodarki rynkowej oraz zasadami handlu międzynarodowego i finansów, podważa zaufanie społeczności międzynarodowej do amerykańskiego środowiska biznesowego i jest rażącą hegemonią technologiczną”. Sam Huawei, czy Qualcomm nie udzieliły komentarza. Tu pojawia się pytanie, na które może wcale nie uzyskamy odpowiedzi, a na pewno nie w najbliższym czasie. Jeśli Huawei stanowił zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego USA jak twierdzą amerykanie, to dlaczego początkowo zablokowali wyłącznie dostęp do Usług Mobilnych Google pozwalając na udzielenie licencji wspomnianym wcześniej Qualcommowi, Intelowi, Microsotfowi i pełna blokada nastąpiła niemal 4 lata później?
Co dalej?
Takie postawienie sprawy znacznie komplikuje dalsze plany chińczyków. Jest nawet o wiele gorzej. Bez pełnego dostępu do sieci 4G (LTE) oraz Wi-Fi 6 i 7, sztucznej inteligencji produkowanie kolejnych modeli smartfonów może nie mieć sensu. Wszakże dostęp do Internetu w prędkościach jakie oferuje sieć 3G to stanowczo za mało. Nie zapominajmy także, że znaczna część operatorów powoli myśli o wygaszaniu sieci trzeciej generacji. Huawei na stałe zniknął z rankingów sprzedaży swoich urządzeń od czasu wprowadzenia sankcji, lecz nie oznaczało to ich całkowitego zniknięcia, które wydaje się możliwe w zaistniałej sytuacji. Jak twierdzi LU Weibing, CEO marki Redmi Huawei utraciło blisko 80 milinów użytkowników. Zaczęli oni korzystać z urządzeń marek Xiaomi (50 milionów), Apple (20 milionów), a pozostali (10 milionów) przeniosło się na markę HONOR, która do listopada 2020roku należała na Huawei. Na zostrzonych sankacjach stracą również amerykańskie firmy, które czerpały niemałe zyski z licencji na handel z chińczykami (61 miliardów dolarów w roku 2021). Jest to zatem poważna sprawa i zależy od niej cała strategia przedsiębiorstwa. Sam Huawei pomimo gigantycznego spadku sprzedaży smartfonów zarabia niemałe pieniądze na swoich patentach i umowach licencyjnych (między innymi z Samsungiem i OPPO). Zależności na tynku telekomunikacyjnym są bardzo ze sobą powiązane i skomplikowane.
W tym sporze nie opowiadamy się po żadnej ze stron. Smuci nas jedynie fakt, że z rynku powoli znikają naprawdę dobre urządzenia oferowane przez Huawei. Nie raz wygrywały one rankingi na najlepsze obiektywy i oprogramowanie do robienia zdjęć. Miały też wysoką pozycję jeśli chodzi o niezawodność i oferowane możliwości. Wyróżniały się także swoim oryginalnym wzornictwem. Światowy rynek smartfonów stracił poważnego gracza. Co prawda inni pojawili się w jego miejsce, to nie zapominajmy, że w większości są to również chińskie firmy: Oppo, Vivo, Xiaomi, Realme, Lenovo, OnePlus. Oby sytuacja się nie powtórzyła, ponieważ zostaniemy skazani na korzystanie z urządzeń wyłącznie 2-3 topowych producentów, czego jako konsumenci absolutnie byśmy nie chcieli.